Przeczytałem
na stronie WWW.Aetelis.pl bardzo ciekawy artykuł. Dotyczący kultury
zachowań w stosunkach międzyludzkich, w Polsce.
Tytuł
artykułu „Kultura pełną gębą
– Polaków rozmowy”. Nie będę tu
przytaczał treści. Można przeczytać na stronie http://artelis.pl/artykuly/25304/kultura-pelna-geba-polakow-rozmowy .
Trudno
nie zgodzić się z tematyką w nim zawartą.
Sam
wiem, że wzajemne zwracanie się do siebie przy użyciu wulgaryzmów, staje się u
nas w Polsce powszechną normą. W tym artykule zawarto jeszcze jedno ciekawe
spostrzeżenie.
A
mianowicie chodzi o to, w jaki sposób pracują pracownicy w polskich firmach.
Kompletny brak inicjatywy własnej z ich strony. Ignorowanie poleceń i niechęć
do pracy. To norma wg spostrzeżeń Pana Lomax. Kto przeczytał w/w artykuł to wie,
jakie były konsekwencje ignoranckiej postawy pana Staszka. Doprowadziło to w
efekcie do awarii maszyny. I jak należy się domyślać. Przyniosło wymierne
straty dla przedsiębiorstwa. Nie wiem czy wymieniony w/w artykule z imienia,
Pan Staszek jeszcze pracuje w tej firmie.
Domyślam
się ilu jemu podobnych pracuje w polskich firmach. Ale to jest nasz problem. Pracuję
w Polsce od 40 lat. Zaczynałem z poziomu
zatrudnienia Pana Staszka. A obecnie kieruję zespołem ludzi. Przydzielam im zadania
a następnie oceniam ich pracę. Decyduje o wysokości premii i podwyżkach
zarobków moich podwładnych. A, że zespół jest spory, pracują w nim zarówno ludzie
pokroju pana Staszka, który jest totalnym leniem, jak i inni, którzy leniami
nie są. Starają się pracować zgodnie z tym, do czego się zobowiązali.
Nie
powiem, że w naszym zespole brakuje brzydkich słów, czy też krzyków. Ale krzyki
są ostatecznością. Firma, w której pracuje, bardzo dba o przestrzeganie
przepisów Kodeksu Pracy. A sprawy BHP są oczkiem w głowie Zarządu.
Przykro
mi, że osoby z zagranicy mają tak złe zdanie o tym, co się u nas dzieje.
Jak wcześniej zauważyłem zgadzam się z tezą, że nie jest dobrze. A artykuł
Pana Petera Lomax bardzo
wyraźnie nam o tym przypomina. Z drugiej strony jest też mi przykro, że
kolega autora artykułu, w sposób tak skrajny pokazał autorowi naszą polską rzeczywistość.
Wychodzi na to,
że jesteśmy narodem bez kultury. Narodem leniwym, który pracuje wtedy, kiedy
jest poganiany „batem”. Uważam, że jest to nieprawda. Nie jesteśmy leniwymi,
mamy wysokie kompetencje do tego, czym się zajmujemy. Potrzeba nam tylko
właściwej motywacji. Jak na razie, to jesteśmy motywowani poprzez negację. Media manipulują nami swoimi; programami,
artykułami, filmami i pokazywaniem ciągle tych samych osób wypowiadających się
w ważnych dla nas Polaków kwestiach. Tylko, że te osoby raz są u władzy, a
drugi raz w opozycji. Ich poglądy i wypowiedzi nie są delikatnie mówiąc, stabilne.
Zależy, po której stronie aktualnie stoją. Te wszystkie manipulacje, to
ignorowanie społeczeństwa, przyczynia się do tego się do tego, że stworzyliśmy
sobie negatywny wizerunek własny. Nie spełnione obietnice polityków, powodują ogólnonarodową
frustrację i histerię. Więc nie ma się, co dziwić, że ludziom puszczają
nerwy.
Na koniec dodam
coś od siebie, żebyśmy się nie frustrowali.
Mam własne doświadczenia
ze współpracy z Niemcami. Pracowałem kiedyś u nich w biurze
projektowym(prywatnym). Mogę głośno powiedzieć
- Nie jest
prawdą, że Niemcy mają u siebie taki idealny porządek.
Bałagan, jaki
mieli w dokumentacji jest trudny do opisania. Są też leniwi.
Miałem okazję ich
obserwować. My Polacy pracowaliśmy po dziesięć godzin. Niemcy siedem. Mnie to
nie przeszkadzało. I tak płacili mi za godzinę. Niemcy w piątek od rana
wydzwaniali po biurach podróży, by zamówić sobie miejsce na weekend. O
trzynastej godzinie w piątek wyłączali komputery i jechali do domu. My o
osiemnastej. Też jechaliśmy na weekend, ale braliśmy ze sobą komputery, by
dokończyć pracę na kwaterze. Oczywiście odnoszono się do nas kulturalnie i bez
krzyków. Ale i bez krzyków, miałem ich serdecznie dosyć. A były to z pozoru
błahe sprawy. Takie jak kawa. Jak w każdym biurze projektowym, jest spożywana w
dużej ilości. I tu było podobnie. Była mała kuchenka i tam się ją parzyło. Ale
żeby trafić do rzeczonej kuchenki, trzeba było przejść koło biura Szefa.
Komputery, jakie
mieliśmy na wyposażeniu były dość wolne. I czasami operację przetwarzania
danych wykonywały bardzo długo. Starczało czasu by przygotować sobie kawę. Ale
to nie podobało się Szefowi. Więc miał do nas pretensje, za zbyt częste wizyty
w kuchni. Co przekazał nam w miły i kulturalny sposób. Dodam tu jeszcze, że
kawę mieli bezkofeinową brr.. Co zrobiłem, by być w zgodzie z oczekiwaniami Szefa?
- Zacząłem przywozić
swoją kawę w termosie. Moja była z kofeiną i bardzo mi smakowała. Po pewnym
czasie zauważyłem, że smakowała również mojemu Szefowi.
- A niech sobie
pije, co mi tamJ.
Ale najlepsze
było to, że ja Polak znany z bałaganiarstwa, pewnego dnia dostałem od swego
Niemieckiego Szefa za zadanie, by uporządkować dokumentację projektową.
Nie znaczyło to
by poukładać ją na półkach. Chodziło o to by zrobić bazę danych w komputerze z
numerami i nazwami rysunków. Tak by na bieżąco można było śledzić zmiany.
Oraz nadzorować obrót dokumentami. Zrobiłem im to,
zbudowałem bazę danych. Umieściłem w sieci i przykazałem pracę na jednym
dokumencie. Po to by dane były zawsze aktualne. A co zrobili Niemcy? Każdy z
nich skopiował sobie bazę do siebie i po paru dniach bałagan wrócił do normyJ.
Dlaczego opisałem mój przypadek? Bo przyjmując sposób rozumowania Pana Lomax. Polska
firma, w której pracował jego kolega i pan Staszek była reprezentantem całego
narodu Polskiego. A dla mnie niemieckie biuro projektowe i ludzie w nim
zatrudnieni. Byli reprezentantami całego narodu Niemieckiego. Nie ma idealnych
narodów. Nawet wielki Naród Amerykański nie jest idealny. To przecież z USA
trafia do nas cała masa filmów i seriali, traktująca o złodziejstwie,
morderstwach, hipokryzji, aferach, etc. Każdy naród ma swoich panów Staszków.
Po pierwsze - jak słyszę wulgaryzmy to mi mózg przestaje pracować...
OdpowiedzUsuńPo drugie - ,,Staszki są wszędzie ,, i tu się zgadzam .
DK
Treść rozmów często nie trzeba przytaczać, ponieważ są one pełne wulgaryzmów, mimo że oficjalnie wydają się one bardzo elokwentne. O stosunki międzynarodowe lub między firmami o międzynarodowym zasięgu trzeba dbać i wielokrotnie wymaga to od nas zastosowania słownictwa bardziej wyszukanego niż soczyste mięso. W każdym razie sama zaczynam otwierać własną działalność, więc będę wiedzieć, czego unikać, chociażby takich Staszków :) Myślę też nad rozwiązaniem, jeśli chodzi o kredyty gotówkowe. Wrocław to miasto, w którym będzie się mieścić siedziba mojej firmy, także i tam pewnie wezmę jakiś kredyt na początek działalności. Masz moze jakieś dobre porady? Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń